loader image

Mity inteligentnych domów: Inteligentny dom to np. lodówka, która sama zamówi mi… mleko

W leciwym filmie, w jednej ze scen pewien agent siarczyście okłada swoją ofiarę. Gdy padają następne ciosy, słyszymy kolejne <szast> i <prast>. Wydawałoby się, że napięcie, powinno rosnąć… gdyby nie działo się to w „inteligentnym domu” z lat 80’tych. Ze światłem reagującym na klaśnięcie, emocjonująca walka staje się raczej parkietem klubu Ekwador w Manieczkach- oświetlenie staje się stroboskopem, migającym w rytm uderzeń (i kobiecych jęków – „bohater” tłukł w niej Bogu ducha winną kobietę…). W innym widać urządzenie, na kształt mikrofalówki, które w sekundę wyczarowuje, pięknej, czerwonowłosej dziewczynie aromatycznego kurczaka z chrupiącą skórką. Gdzie indziej, powoli człapiące roboty służą za kamerdynerów i myją okna.

Te obrazy rodem z filmów science-fiction, na stałe wpisały się w nasz sposób myślenia. W telewizji wszystko musi wybuchać, być efektowne i, przede wszystkim, atrakcyjne. Nikt nie zwraca uwagi na efekty, których nie widać gołym okiem, cichych sprawców rewolucji. Gdy mówię poznanym osobom, że zajmuję się inteligentnymi domami, w 50% pada pytanie: „To takie lodówki, które same zamawiają mleko, tak?” Czy też: „Czyli mogę klasnąć, żeby włączyć światło?” Ad 1– nie. Ad 2– ewentualnie tak, ale to nie wyczerpuje tematu.

Nie dziwią mnie te pytania, bo rzetelnej wiedzy o automatyce budynków brakuje. Wciąż niewielu użytkowników dzieli się swoimi doświadczeniami. Chciałbym, żebyśmy wspólnie odkryli czym naprawdę są inteligentne domy. Doświadczenia zbieram pracując w branży od 5 lat. Teraz chcę się nimi podzielić. Swoją drogą, jeśli będziesz mieć uwagi do tekstu, czy może zechcesz opowiedzieć o własnych przeżyciach i odkryciach – daj znać, będzie mi niezmiernie miło.

Na rynku są już odkurzacze, którymi możemy sterować za pomocą aplikacji. Podobnie jest z systemami alarmowymi, wideo domofonami i szeregiem innych urządzeń. Każde posiada osobną aplikację, w której ustawiamy oddzielny harmonogram oraz tryb pracy. Każdą z nich tak naprawdę sterujemy ręcznie. Czerwony guzik na obudowie przeniósł się wpierw do pilota bezprzewodowego, potem do pamięci telefonu. Niestety, każde z nich działa autonomicznie, nie istnieją żadne relacje pomiędzy sprzętem.

Niedawno sieć zelektryzowała wieść, że Google wkracza w branże inteligentnych domów, kupując, za bagatela 3,2 miliarda dolarów, markę Nest. Cóż to takiego? Obecnie 3 produkty – termostat, czujnik dymu oraz kamera. Skąd taka inwestycja, co w nich innowacyjnego? Estetyczny wygląd, wyświetlacz, ładna, dopracowana aplikacja na smartfony? Być może. Inteligentne, samo uczące się algorytmy (o tym dalej)? Pewnie tak, ale to wciąż za mało, by zbudować z tych elementów kompletny system automatyki.

Dochodzimy do sedna sprawy. By urządzenia tworzyły wspólnie inteligentny dom, muszą się ze sobą komunikować i współpracować. Tak maksymalizują korzyści! Kiedy całość daje więcej niż osobne elementy, mówimy, że zachodzi synergia. Obrazuje to formuła 2+2=5. Osobno szafę przesuniemy o 2 metry, pracując we dwóch uda nam się przesunąć ją o 5. Podobnie jest z mrówkami. Trzymając te drobniutkie stworzonka w pojedynkę możemy spodziewać się wykopania co najwyżej miniaturowego dołka. Ale gdy zbierzemy ich sto tysięcy, zaczynają dziać się rzeczy niesamowite. Te pracowite owady dzielą się obowiązkami i rolami w swoim społeczeństwie, w efekcie czego powstaje coś zupełnie nowego – mrowisko. Budowla ta ma objętość nawet miliard (1 000 000 000) razy większą od pojedynczej robotnicy.

Wyjdźmy na powierzchnię. W naszych kalkulacjach nie musimy operować takimi liczbami. By w inteligentnym domu powstała synergia, potrzebne są jedynie odpowiednie narzędzia. Ale, takie dostępne są na rynku już od wielu lat. Wyróżniają się wspólną łącznością i możliwością zaprogramowania. Efekt współpracy jest nastawiony na oszczędności w domowym budżecie, bezpieczeństwo i komfort rodziny. Urządzenia „wiedzą”, co mają robić, i ich używanie jest znacznie prostsze. Wystarczy, by użytkownik dał znać systemowi, że wychodzi z domu, a system dopilnuje wszystkiego sam. Jeden scenariusz będzie przypisany do pobudki, drugi do oglądania filmu po pracy. Może być też tak, że któryś sprzęt domowy obwieści swoim „kolegom” o istotnej, lub nietypowej sytuacji. Gdy w domu jest zbyt chłodno, piec zwiększy grzanie a rolety zasuną się. Przy awarii w łazience, ogrzewanie podłogowe zostanie odłączone a zawory zamknięte. Wykrycie intruza sprawi, że dom przepłoszy go migającymi światłami, Ciebie zaś poinformuje o tym zdarzeniu. Każde urządzenie dodaje coś od siebie i korzysta z dobrodziejstwa innych.

Inteligentny dom można interpretować na wiele sposobów. Co innego może znaczyć dla architektów, inaczej akcenty kładzie branża odnawialnych źródeł energii. Natomiast my przyjmujemy następującą definicję: to system elektronicznych urządzeń domowych, które mogą się samodzielnie ze sobą komunikować i reagować na nowe sytuacje, zwiększając komfort i bezpieczeństwo rodziny, generując przy tym oszczędności. Zatem – czy lodówka, która zamawia mleko to inteligentny dom? Nie sądzę. Mit obalony!

 

—Aktualizacja z 3 października 2015 roku—

Artykuł ten, poprawiony i rozszerzony, został wykorzystany w mojej książce „10 mitów inteligentnych domów”.

10_mitow_okladka_7

Jesteś zainteresowany tą pozycją? Możesz bezpłatnie pobrać książkę ze strony www.futunext.com/10mitow.