Mity inteligentnych domów: Te rozwiązania to zbędne gadżety, to się nie opłaca
„Najpierw myjemy naszą trójkę dzieci. Po nich woda w wannie jest zupełnie czysta więc potem sami się w niej kąpiemy. Później korzysta z niej moja mama. Na końcu – czyniąc użytek z pełnej wanny wody – szorujemy naszego psa”. Może wydać Ci się, że historia musi pochodzić z objętego wojną kraju, lub ewentualnie być fragmentem komedii z Leslie Nielsenem. Otóż nie! To opowieść dalekich znajomych z Francji, którzy żyją na całkiem przyzwoitym poziomie. Ich cel jest jasny. Oszczędzać jednak można na wiele sposobów. Ale czy zawsze jest to oszczędzanie? Czy w przypadku opisanej powyżej francuskiej rodziny nie odbije się to na ich zdrowiu? Czy dyskomfortu związanego z takim stylem życia nie trzeba wtedy wliczyć w koszty? Oszczędzać należy mądrze, dlatego dziś porozmawiamy o kolejnym micie dotyczącym inteligentnych domów: „Te rozwiązania to zbędne gadżety, to się nie opłaca”.
Jednym z kluczowych haseł reklamowych systemów automatyki jest „oszczędzaj!”. Chciałbym przyjrzeć się temu dokładniej. Spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy inteligentny dom może zapewnić oszczędności, a jeśli tak to jakie warunki muszą być spełnione by tak się stało i skąd właściwie te oszczędności się biorą. Potencjalny zysk, który może generować system automatyki jest dwojakiej natury. Dotyczy codziennych operacji, których efekty można zaobserwować opłacając rachunki oraz tych niecodziennych, będących odpowiedzią na zagrożenie. Zysk powstaje wtedy dzięki uniknięciu kłopotliwych i kosztownych zdarzeń.
Przyjrzyjmy się pierwszej części – na czym tak na prawdę oszczędza się na bieżąco? I tu znów można wydzielić dwa główne elementy. Pierwszy, to dobre zarządzanie zużyciem energii elektrycznej, a drugi – energii cieplej. Jednym z głównych pożeraczy kilowatogodzin w domu są źródła światła. Jedna, ciągle włączona żarówka o mocy 60 W będzie kosztować rocznie około 350 zł. Z pewnością w Twoim domu znajduje się nie jeden taki obwód światła, który zwyczajowo pozostaje włączony. Z pomocą przyjdą czujniki ruchu i kontaktrony w drzwiach. Te pierwsze można wykorzystać jako dzielnych obserwatorów, które wyłączą światło, gdy tylko przez określony czas nikogo nie dostrzegą. Kontaktrony w drzwiach lepiej się sprawdzą we wszelkiego typu schowkach i garderobach. Otworzenie drzwi – światło się uruchamia, zamknięcie – światło się wyłącza. To takie proste. Warto, by światło na zewnątrz, choćby te pełniące funkcję jedynie dekoracyjną, uruchamiało się dopiero po zachodzie słońca. Zmniejszenie jasności światła dopasowując je do aktualnych warunków zewnętrznych, to kolejne oszczędności.
A co z innymi urządzeniami? Każde 100 watów ciągłego poboru prądu to 600 zł rocznie. Przeanalizujmy wszystkie odbiorniki energii, które pracują non-stop – grzałki, pompy, zasilacze. U jednego z moich klientów czujki ruchu w łazienkach uruchamiają pompę cyrkulacyjną ciepłej wody. W innym wypadku pompa musiałaby pracować stale – sama pobierałaby energię i wymuszała ciągłe podgrzewanie wody. Gdzie indziej identyczna czujka ruchu załącza filtr UV uzdatniający wodę w kuchni. Obserwowanie bieżącego zużycia, porównywanie danych zebranych przez automatykę budynku do zapisów na fakturach od dostawcy może umożliwić wyciągnięcie wielu ciekawych wniosków. Dobrze zaprogramowany system wyłączy odbiorniki energii i źródła światła w sytuacjach, w których są niepotrzebne.
Gdzie szukać zysku w zarządzaniu energią cieplną. W standardowej instalacji grzewczej termostaty mechaniczne zainstalowane są przy samym grzejniku. Zgodnie z instrukcją liczbom na pokrętle odpowiadają konkretne temperatury. Dla przykładu „1” oznacza 8 °C, a „5” 28 °C. Jest to jednak raczej pobożne życzenie, niż realny do osiągnięcia rezultat. Choćby dlatego, że pomiar temperatury (a jest on niezbędny do pracy termostatu) jest zbierany przy samym grzejniku. Nie jest to miejsce referencyjne. W rezultacie temperatura w pomieszczeniach się waha, dochodzi do tymczasowego wychładzania i przegrzewania różnych stref w domu, a to generuje koszty. Stabilizując temperaturę w pomieszczeniach, stabilizujemy również pracę kotła. Ponadto możemy precyzyjnie określić, jakiej temperatury oczekujemy. Można pozwolić sobie na proste eksperymenty – obniżyć temperaturę o pół stopnia a następnie ocenić komfort oraz ilość zaoszczędzonego gazu, czy innego paliwa. Każde pomieszczenie ma inną funkcję. Obniżenie temperatury w niektórych z nich również będzie miało przełożenie na rachunki.
Można powiedzieć – przecież zrobię to sam. Jasne! Przed każdym wyjściem z domu należy przebiec się po wszystkich pokojach i przekręcić na grzejnikach głowicę z „czwórki” na „dwójkę”, potem sprawdzić, czy światło, klimatyzacja, sprzęt RTV są wyłączone, obniżyć bieg wentylacji i na koniec wyłączyć część bezpieczników. Jeszcze tylko uzbrojenie alarmu i można wyjść na spacer. Zazwyczaj tego nie robimy – to oczywiste. System automatyki zrobi to za nas, w tle i będzie generował codziennie mikrooszczędności.
Jakie dokładnie? W zależności od budynku, systemu i przyzwyczajeń użytkowników może to być nawet 30% do 50% oszczędności na energii cieplej i elektrycznej. Nie są to szacunki moje, a dane przekazane przez audytora energetycznego. Do celów symulacji załóżmy 30%. Ktoś może powiedzieć: „Ja nie chcę zmieniać swoich przyzwyczajeń – nie wierzę, że w moim domu system cokolwiek zaoszczędzi”. Jeśli będziemy sami siebie sabotażować, to jest bardziej niż pewne, że na zysk nie mamy co liczyć. Powiedzmy sobie jasno, generowanie oszczędności, o których piszę w tym rozdziale wymaga od użytkownika odrobimy zaangażowania, czasami wręcz zmiany zwyczajów. Najlepszy system bez wsparcia od strony użytkownika w niczym nam nie pomoże. Wróćmy do liczb. Rachunek za prąd o wysokości 750 zł za dwa miesiące dla wielu posiadaczy domów nie jest zaskakujący. Oznacza to koszt roczny w wysokości 4 500 zł. Ogrzewanie dwustumetrowego domu gazem ziemnym może oznaczać nawet 7 500 zł rocznych wydatków na eksploatację. Obliczając 30% z sumy tych dwóch liczb uzyskujemy kwotę 3 600 zł. To właśnie takich rocznych oszczędności w domu jednorodzinnym możemy spodziewać się, gdy mamy dobrze dobrany i zaprogramowany system automatyki.
Druga sprawa, o której nieco rzadziej się myśli, to oszczędność na zasadzie braku straty. Mam tu na myśli uniknięcie w domu pożaru, zalania, kradzieży etc. Oczywiście zakładamy, że do takich sytuacji nigdy nie dojdzie. Myślę, że bardzo słusznie, bo stale zamartwiając się o nasz dobytek nie potrafilibyśmy poprawnie funkcjonować. Najlepiej, gdyby to było prawdą, jednak zdrowy rozsądek sugeruje skuteczne zabezpieczenie się przed takimi ewentualnościami.
Czy da się jakkolwiek oszacować taki rodzaj korzyści? Da się to zrobić bardzo łatwo. Wystarczy znać prawdopodobieństwo danego zdarzenia oraz koszt skutku. Weźmy na przykład pożar – zgodnie z danymi KG PSP i GUSu w ostatnich latach roczna liczba pożarów wynosi około 4 na 1000 mieszkańców. Zakładając, że w domach i mieszkaniach średnio żyje 2,5 mieszkańca możemy spodziewać się około 10 pożarów na 1000 mieszkań lub domów – czyli 1% nieruchomości rocznie. Koszt pożaru określcie sami. Ja dla swojego skromnego mieszkania oszacuję szkodę na sto tysięcy złotych – to koszt generalnego remontu, wykończenia i sprzętu – samo mieszkanie i mury zostaną. U mnie wychodzi tysiąc złotych rocznie. W domach, które mogą się spalić doszczętnie może to być równie dobrze 4 tys. zł. Według tych samych statystyk na tysiąc pożarów przypadają około 4 ofiary śmiertelne oraz 25 rannych, ale tego przeliczać na złotówki się nie podejmuję.
Nie będę już wchodził w drobiazgowe kalkulacje – nie będę liczył prawdopodobieństwa zalania, czy włamania z kradzieżą. Możecie spróbować sami. Domownicy w naszym modelowym wzorcu oszczędzają również kilkaset złotych rocznie na wodzie, dzięki podlewaniu zintegrowanemu z prognozą pogody oraz na uldze na ubezpieczeniu. Zgodzicie się, jeśli wszystkie nieoszacowane elementy określę na 2 500 zł? W takim wypadku system automatyki w domu będzie w stanie oszczędzić rocznie nawet 10 000 zł. Przy systemie kosztującym 30 000 zł zwrot nastąpi po trzech latach. A gdyby zastosować tylko rozwiązania nastawione na oszczędzanie, zwrot byłby jeszcze szybszy. W mieszkaniach oszczędność będzie mniejsza, ale i koszt systemu znacznie niższy i można spodziewać się podobnej stopy zwrotu. Zatem – czy inteligentny dom to tylko zbędny gadżet, który się nie opłaca? Zdecydowanie nie. Pomaga oszczędzać mądrze, bez dużych wyrzeczeń i szalonych kompromisów. Mit trzeci obalony.
—Aktualizacja z 3 października 2015 roku—
Artykuł ten, poprawiony i rozszerzony, został wykorzystany w mojej książce „10 mitów inteligentnych domów”.
Jesteś zainteresowany tą pozycją? Możesz bezpłatnie pobrać książkę ze strony www.futunext.com/10mitow.